Zbędne wątki w dziejach Żołnierza Mrożonki

Wątki dotyczące Bucky’ego Barnesa w MCU były od początku głównie dźwigniami przesuwającymi do przodu fabułę Steve’a Rogersa, jednak same w sobie pozostawały na tyle dobre, aby Bucky zyskał rzeszę nowych fanów dzięki swoim występom w filmach. Sama byłam taką osobą i zainspirowana dwoma pierwszymi częściami “Kapitana Ameryki” spod szyldu MCU, zanurkowałam w komiksy z Buckym, poczynając od sztandarowego runu Brubakera, a kończąc na podróży w lata czterdzieste, kiedy Bucky był wojskową maskotką, która następnie wykonywała brudną robotę Capa. A potem przyszła “Wojna Bohaterów” i wszystko się posypało.


Tekst zawiera spoilery do filmu “Czarna Pantera”.
Jeśli go jeszcze nie widzieliście, to co tu jeszcze robicie? Biegusiem do kina!

            Trzecia część filmowego “Kapitana Ameryki” była dla mnie ogromnym zawodem i do dzisiaj uważam go za jeden z najgorszych filmów MCU. Seans w kinie był rozczarowaniem rosnącym z każdą minutą, jednak moją niechęć przypieczętowała scena po napisach dotycząca Bucky’ego. Dla przypomnienia, w owej scenie wieńczącej “Wojnę Bohaterów”, Bucky znajduje się w Wakandzie, gdzie decyduje się na zamrożenie, aby uniemożliwić ponowne wykorzystanie go przez jakiegokolwiek złoczyńcę, który położyłby ręce na kodach z czerwonego notatnika, które pozwalały na kontrolowanie Zimowym Żołnierzem. Ma to być jedynie tymczasowe rozwiązanie, do czasu, gdy znaleziony zostanie sposób, aby wymazać warunkujące frazy z umysłu Bucky’ego.
To rozwiązanie fabularne wydawało mi się od początku pozbawione sensu. Skoro Bucky znajduje się w Wakandzie na czas oczekiwania na znalezienie sposobu na wymazanie efektów prania mózgu zaszczepionego przez Hydrę, to dlaczego nie zostanie po prostu umieszczony w odosobnieniu? Wakanda kompletnie odcięła się od reszty świata i pilnie strzeże swoich granic. Prawdopodobieństwo, że ktokolwiek posiadający odpowiednie kody, jak i złowieszcze intencje, aby je wykorzystać do kontrolowania Zimowym Żołnierzem, odnalazłby wpierw Wakandę, a potem ukrywającego się w niej Bucky’ego, jest bliskie zeru. Gdyby ktoś zdołał dokonać tego wszystkiego, to i by sobie go odmroził, i ostatecznie efekt byłby ten sam. Decyzja o zamrożeniu jest pozbawiona logiki. Dla osób, które już nabierają oddechu, aby się sprzeciwić, że Bucky widział siebie jako zagrożenie i bez kodów wyzwalających w nim Zimowego Żołnierza, to jest to również bezpodstawna teoria. Bucky walczył z T’Challą, Tonym, całym oddziałem żołnierzy w Budapeszcie i wieloma innymi na przestrzeni “Wojny Bohaterów” i ani razu nie stracił nad sobą kontroli, gdy kody z czerwonego notatnika nie były użyte. Pomijam już fakt, że wydaje mi się to dziwne, aby pracować nad naprawą czyjegoś umysłu, podczas gdy ten jest w stanie kriostazy. Bardziej logicznym posunięciem byłaby sztucznie wywołana śpiączka, podczas której zachowanych jest wiele procesów zachodzących w organizmie, niż zastosowanie kriostazy, która zatrzymuje wszelkie reakcje chemiczne w ciele człowieka.



Kolejnym problemem tego wątku jest jego rozwinięcie – a raczej brak. Całość rozgrywa się w scenach po napisach i na ekranie trwa łącznie kilka minut. Bucky zostaje zamrożony po napisach do “Wojny Bohaterów” i kilka filmów MCU później, kiedy pierwszy raz powracamy do tego wątku, jest już rozmrożony i naprawiony przez Shuri, podczas drugiej sceny po napisach “Czarnej Pantery”. A w samym uniwersum MCU pomiędzy tymi wydarzeniami mija równie śmiesznie mało czasu. Akcja “Czarnej Pantery” zaczyna się zaledwie tydzień po wydarzeniach z “Wojny Bohaterów”. Naprawdę musieli od razu zamrażać Bucky’ego na te kilka dni? Nie lepiej było pokazać, że Bucky przybywa do Wakandy po naprawienie jego białej główki, a potem jego rozmowę z Shuri, w której dziękuje jej za pomoc?
Pewnie teraz na mnie wzdychacie, że przesadzam. Jednakże moim największym problemem z całym tym wątkiem nie jest brak logiki ani to, że rozgrywa się w ciągu kilku minut dla widza, a kilku dni dla samych bohaterów. To, co produkuje we mnie najwięcej żółci, to same implikacje, jakie niesie ze sobą akt zamrożenia Bucky’ego. Mam nadzieję, że nie muszę pisać kolejnej strony tekstu udowadniającego, że bycie Zimowym Żołnierzem pod kontrolą Hydry było niepodważalnie traumatycznym okresem w życiu Bucky’ego i wszyscy uznajemy to za fakt. To, że Bucky decyduje się na zamrożenie, które musi mieć bardzo pejoratywne konotacje nawiązujące do okresu, w którym nie miał kontroli nad swoim życiem, jest dla mnie tak nietrafionym rozwiązaniem fabularnym, że nawet nazwałabym je zwyczajnie debilnym. Istniały inne rozwiązania (wspomniane przeze mnie wcześniej śpiączka czy odosobnienie), które były po pierwsze bardziej logicznym wyborem w ogólnym rozrachunku, a po drugie o wiele trafniejszym, jeżeli bierzemy pod uwagę życiorys Bucky’ego. Bucky decydujący się na zamrożenie, to jak Tony Stark stwierdzający, że wróci do niewolniczej pracy dla terrorystów w jaskini, bo jest niebezpieczny. Każdy członek Avengers jest niebezpieczny, ale scenarzyści MCU wcześniej nie sprawiali, że którykolwiek z nich w tak głupi sposób dobrowolnie zdecydowałoby się na przeżywanie na nowo traum z przeszłości. Po “Wojnie Bohaterów” słyszałam opinie, że to, co zrobił Bucky, było odważne i pokazało, jakim jest badassem, ale nie potrafię się zgodzić. Według mnie to złe scenopisarstwo i niepotrzebne dublowanie urazów psychicznych postaci, którą to uniwersum już wystarczająco skrzywdziło.


Mentalnie siedziałam na tym tekście od momentu wyjścia z seansu “Wojny Bohaterów”, jednakże dopiero teraz mogłam go spokojnie napisać bez rzucania przekleństwami. Co więcej, scenarzyści MCU sami pokazali, jak wprowadzanie wątku z zamrażaniem było pozbawione sensu, gdy “Czarna Pantera” potwierdziła, że wszystko trwało kilka dni. Pomimo mojej wewnętrznej martwicy na temat MCU, miło było zobaczyć Bucky’ego w scenie po napisach do “Pantery”. Bardzo doceniam dobór jego szat, które oddają kolory stroju młodego komiksowego Bucky’ego. Niestety, następnym filmem, w którym zobaczymy Bucka, jest “Avengers: Keine Grenzen”, robione przez tę samą ekipę co “Wojna Bohaterów”, więc już szykuję się psychicznie na kolejny zawód. Ale pożyjemy, zobaczymy. Na razie idę na kolejny seans “Czarnej Pantery”, aby nacieszyć się pierwszym naprawdę dobrym filmem MCU od 2014 roku.

Komentarze

  1. Sama bym tego lepiej nie powiedziała, chociaż pamiętam, że miałam po Ultronie tak poważny uraz, że po wyjściu z Wojny Bohaterów miałam wrażenie, że film był całkiem spoko XD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz